Zdarzenie w Emilcinie
Datę 10 maja 1978 roku zna zarówno każdy mieszkaniec Emilcina jak i każdy pasjonat tematu UFO w Polsce oraz wielu na świecie.
Tego właśnie dnia po godzinie 7 rano, Jan Wolski, 71- letni rolnik z Emilcina wracający od swojego znajomego z Dąbrowy Pusznieńskiej, spostrzegł idące przez las dwie istoty niewielkiego wzrostu. Były ubrane na czarno i szły w tym samym kierunku, w którym zmierzał woźnica. Podjeżdżając bliżej stwierdził, że mają oni zielone twarze. Gdy przejeżdżał obok nich- wskoczyły na furmankę i tak przejechali kilkadziesiąt metrów.
Wjeżdżając na polanę, rolnik zobaczył unoszący się na tle drzew pojazd przypominający swoim wyglądem autobus. Z nim powiązał swoich pasażerów. Po zbliżeniu się do obiektu na odległość około 30 metrów, jeden z przybyszów gestem nakazał zatrzymać wóz, co też Wolski uczynił. Z miejsca w którym się znaleźli. słychać było ciche brzęczenie emitowane przez pojazd. Wraz z nieznajomymi udał się w jego kierunku (cały czas wypełniając polecenia wydawane przez nich gestem). Gdy stanęli przed pojazdem jedna z istot weszła na opuszczoną z "wehikułu" platformę i pokazała aby Wolski zrobił to samo. Kiedy to uczynił "windeczka" szybko ruszyły w górę i zatrzymała się przed wejściem.
W środku znajdowały się 2 tak samo ubrane, identyczne osoby. Na podłodze leżało kilkanaście czarnych ptaków, które były żywe (ruszały się) ale nie mogły wstać. Istota z którą wjechał na górę poleciła gestem aby się rozebrał. W czasie kiedy rolnik zdejmował ubranie, pozostali osobnicy jedli coś w rodzaju sopla (łamali po kawałku i wkładali sobie do ust). On również został poczęstowany lecz odmówił. Gdy był już całkiem nagi, jeden z obcych stanął przed nim w odległości około 1,5m trzymając w ręku dwa "szare talerzyki". Złączając i rozczepiając "talerzyki" istoty "badały" Wolskiego z każdej strony. Podczas zabiegów porozumiewały się między sobą. Bardzo zainteresował je skórzany pasek przy leżących spodniach. Kiedy przy nim manipulowały, na ich twarzach rysowały się grymasy. Naprzeciwko wejścia w ścianie znajdowały się dwa otwory, w które co jakiś czas wkładano pręt zakończony kulką. Kula była wkładana do środka i istota poruszała tym na wszystkie strony. Wewnątrz pojazdu był wyczuwalny ostry zapach. Wolskiemu przypominał paloną siarkę. Na koniec pokazano rolnikowi aby się ubrał. Gdy to zrobił, dano do zrozumienia że może odejść.
Stojąc w wejściu odwrócił się, ukłonił zdejmując czapkę i powiedział "do widzenia". Cztery istoty będące w środku naśladowały ukłon i na ich twarzach znowu pojawiły się grymasy. Wolski stanął na platformie i szybko zjechał w dół. Podszedł do wozu i spojrzał w stronę pojazdu. W wejściu patrzyły na niego dwie lub trzy osoby. Po powrocie do domu (zajęło mu to około 4 minut) zaalarmował rodzinę. Na miejsce pobiegł jego syn wraz z sąsiadem ale ani pojazdu ani istot już nie było.
Zdjęcia i relacja pochodzą z książki Zbigniewa Blani-Bolnara "Zdarzenie w Emilcinie", Łódź 1996 r.